niedziela, 10 kwietnia 2016



Rozdział 37



- Przykro mi państwa syn ma wstrząśnienie mózgu, w jego głowie utworzył się mały krwiak. Obecnie Diego leży na intensywnej terapii, jest po operacji. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Ta noc będzie decydująca, ponieważ jest on małym dzieckiem, który nawet nie ma roku będzie to trudne dla nas jak i dla państwa. Bardzo mi przykro. - Kiedy usłyszałam myślałam, że umrę, moje serce stanęło na chwilę nic nie słyszałam więcej i nic nie widziałam, czułam jedynie jak silne ręce Neymara bardziej mnie do siebie przyciągają co sprawiało lekki ból ale nie obchodziło mnie to.
- Panie doktorze jakie nasz syn ma szanse na przeżycie ? - zapytał Brazylijczyk ciężko przełykając ślinę
- Panie Da Silva robimy co w naszej mocy na razie nie mogę niczego obiecać, ale zawsze trzeba wierzyć
- Dziękujemy, możemy do niego iść ?
- Niestety nie, dopiero jutro będą mogli państwo go zobaczyć. Proszę iść do domu i odpocząć, a jutro zapraszam na godzinę około 12 wtedy będziemy więcej wiedzieć.
- Dziękujemy - wstaliśmy oboje i Neymar podał rękę lekarzowi, ja nic nie reagowałam byłam totalnie wyłączona, Ney wziął mnie pod rękę i wyprowadził z gabinetu. Cały czas się modliłam żeby naszemu synkowi nic się nie stało i wrócił do zdrowia. Wyszliśmy ze szpitala i skierowaliśmy się do samochodu, wsiadłam i zapięłam pasy, Brazylijczyk zajął miejsce kierowcy, ale nie ruszyliśmy staliśmy i patrzyliśmy przed siebie. - Kochanie ja przepraszam - odezwał się Brazylijczyk ze łzami w oczach, odwróciłam twarz w jego stronę i poczułam ogromny ból. Położyłam swoją rękę na jego policzku od razu wtulił się w nią i zamknął oczy.
- To nie twoja wina. Nie obwiniaj się nie pozwalam ci. Tak widocznie musiało być. Teraz będziemy razem się modlić o jego powrót do zdrowia. - przybliżyłam do niego swoją twarz i delikatnie go pocałowałam. Nie wiem jakim cudem odzyskałam trzeźwy umysł, ale nie mogłam pozwolić na to żeby Neymar się obwiniał to by zniszczyło od środka. Postaliśmy jeszcze trochę i w końcu ruszyliśmy do domu. Całą drogę panowała cisza nawet radio było wyłączone. W domu byliśmy około po godzinie bardzo wolno jechaliśmy. Weszliśmy do domu, usiedliśmy na kanapie i się w siebie wtuliliśmy. Mijały godziny a my nawet się nie odezwaliśmy do siebie słowem. Około 20 Brazylijczyk wstał.
- Kochanie nie możemy tak siedzieć to zrobi nam tylko gorzej. Chodź zrobimy coś do jedzenia, trzeba też powiadomić rodzinę. Ja zadzwonię jeszcze do trenera żeby wziąć wolne.
- Masz rację, dobrze chodźmy - wstał i podążyłam za nim do kuchni. Szczerze powiem, że miałam ochoty czegokolwiek jeść, ale Neymar kazał mi cokolwiek włożyć do ust. Zjedliśmy kanapki i wypiliśmy mrożone herbaty. Brazylijczyk wszystkich obdzwonił co się stało każdy chciał nas odwiedzić, ale Ney odmawiał i prosił jedynie o modlitwę. Około 22 siedzieliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy jakiś głupi film w którym w ogóle nie wiedziałam o co chodzi. Ney chyba też nie, bo cały czas pytał mnie o co chodzi, że w ogóle nie rozumie tego filmu.
- Jesteś na mnie zła ? - zapytał szeptem Brazylijczyk
- Za co ?
- Za wszystko, bałagan, wypadek
- Nie już nie, a za wypadek nie byłam zła nawet przez chwilę. Kocham Cię i mówię to ostatni raz to nie twoja wina !! Nie każ mi tego powtarzać - od razu wpił się w moje usta zaskoczona byłam jego reakcją, ale od razu mu się oddałam.
- Kocham cię najmocniej na świecie
- Ja ciebie też - wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową i nie wiem nawet kiedy zasnęłam.


Obudziłam się w swoim łóżku, obok nikogo nie było. Zerknęłam na zegarek przerażona, że zaspałam do szpitala, ale na zegarku widniała godzina 8. Pomyślałam gdzie jest Brazylijczyk o tak wczesnej porze ? Wstałam, odświeżyłam się, nałożyłam nowe ciuchy i po woli zeszłam na dół. Salon był pusty, poczułam zapach naleśników który unosił się w całym domu. Poszłam do kuchni i ujrzałam Brazylijczyka bez koszulki który smażył naleśniki.
- Czemu tak wcześnie wstałeś ? - zapytał podchodząc do niego, żeby się przywitać. Musnął moje usta delikatnie i czule.
- Nie mogłem spać, jakoś, ale za to jest plus mojego wczesnego wstania. Masz śniadanie zrobione. Siadaj zaraz podam. - zajęłam miejsce za blatem i po chwili dostałam, naleśniki ze świeżymi owocami i nutellą do tego mrożona kawa, którą ostatnio piłam codziennie. Na przeciwko mnie stanął Brazylijczyk z talerzem tym razem swoim. Wzięłam kęs i poczułam jak wszystko rozpływa mi się w ustach.
- Jezu jakie to pyszne - nie mogłam przestać jeść
- Schlebiasz mi. Czyli się udały ?
- Jak najbardziej od dzisiaj będziesz robić codziennie takie śniadania, ale będziesz musiał robić więcej bo i dla Diego tez trzeba - i na te słowa obojgu nam uśmiech zniknął z twarzy
- Kochanie mam nadzieję, że tak będzie
- Ja też - resztę posiłku skończyliśmy w zupełnej ciszy. Po śniadaniu Brazylijczyk poszedł się przebrać, a ja sprzątnęłam trochę i usiadłam na kanapie w salonie nawet nie włączając telewizji. Po chwili chłopak siedział już przy mnie, posiedzieliśmy trochę i postanowiliśmy wcześniej pojechać do szpitala. Cali zdenerwowani zamówiliśmy taksówkę dla bezpieczeństwa i pojechaliśmy prosto do szpitala. Kiedy byliśmy na miejscu mieliśmy jakieś 30 minut do 12. Usiedliśmy na korytarzu i czekaliśmy na wieści jakie miał nam przekazać lekarz. Po około godzinie podszedł do nas lekarz i zaprosił do swojego gabinetu od razu za nim podążyliśmy. 
- No więc drodzy państwo, wasz syn na razie się trzyma. Ta noc była decydująca na szczęście Diego ją przeżył także teraz jesteśmy dobrej myśli. Musieliśmy dzisiaj przeprowadzić operację, ale już jest po wszystkim, na razie stan waszego dziecka jest stabilny, ale w każdej chwili może się to zmienić.
- Ale on wyjdzie z tego prawda ? - zapytałam prawie szeptem 
- Jak mówiłem trzeba być dobrej myśli. Na razie nic innego nie możemy zrobić czekamy na dalszy przebieg wydarzeń. Wasz syn jest pod najlepszą opieką w całej Barcelonie także spokojnie.
- A jak długo mamy czekać ? - zapytał tym razem Ney 
- Do tygodnia powinno się wszystko wyjaśnić, codziennie będziemy robić badania i kontrolować jego stan. Na ten czas mogę tylko tyle państwu przekazać
- A możemy go zobaczyć ? - zapytałam 
- Tak, ale tylko na 10 minut - lekarz wstał i zaprowadził nas pod salę, w  której leżał Diego. lekko uchyliłam drzwi i razem z Neyem weszłam do środka. Kiedy zobaczyła, że nas synek ma zawiniętą główkę i jest podłączony do wielkich maszyn, aż mi się zrobiło gorąco. Podeszłam do łóżka i usiadłam obok na krzesełku, Neymar stanął za mną i położył swoją rękę na moim ramieniu, czułam jak się trząsł.
- Synku, myszko moja kochana wszystko będzie dobrze. Mama i tata są z tobą. Kochanie moje najdroższe słyszysz mnie prawda ? - mówiłam łamiącym się głosem, nie mogłam powstrzymać swoich łez to było silniejsze ode mnie. Pomyślcie jak czuję się matka kiedy widzi własne dziecko podłączone do tych wszystkich maszyn. Czułam straszną bezsilność, że nic nie mogę zrobić, moje serce krwawiło, w nocy nie mogłam spać spokojnie męczyły mnie koszmary, że nasz syn umiera. Neymar tak samo nie wyglądał jak zawsze. Miał podkrążone oczy i z jego twarzy zginął ten cudowny uśmiech. Oboje nie mieliśmy na nic siły byliśmy zdołowani i strasznie załamani. Mogliśmy siedzieć cały dzień i nic nie jeść ani nie pić. To był koszmar modliłam się żeby on jak najszybciej się skończył. Po 10 minutach do sali wszedł lekarz i poprosił nas o wyjście. Ucałowałam małego w czółko to samo zrobił Ney i wyszliśmy. Brazylijczyk cały czas mnie podtrzymywał, bo nie byłam w stanie sama wyjść byłam za słaba. Posiedzieliśmy trochę na korytarzu i Ney zamówił taksówkę, która zawiozła nas do domu. 
- Kochanie Leo dzwonił i pytał czy mogą wpaść z Anto - odezwał się Brazylijczyk kiedy weszliśmy do domu
- W sumie może i lepiej będzie jak przyjadą przynajmniej nie umrę ze smutku. Niech przyjadą. - Brazylijczyk wyszedł na taras i zadzwonił do Argentyńczyka. Ja poszłam do kuchni i zrobiłam lekką sałatkę, bo przecież musieliśmy coś jeść. Po 20 minutach była gotowa, postawiłam talerze na stole i razem z Neymarem zjedliśmy obiad, na zegarku wybiła 14 i usłyszeliśmy dzwonek do drzwi był to Leo i Anto. 
- Witaj Is jak się trzymasz ? - podbiegła do mnie Anto i mocno mnie przytuliła
- Hej, jak widzisz słabo nie wiem co bym zrobiła żeby nie Ney. Tylko on mnie trzyma przy duchu 
- Boże jak ja ci współczuję. Pamiętaj kochana, że wszyscy jesteśmy z wami
- Wiem i pamiętam dziękuje. - przywitałam się z Leo i razem wszyscy wyszliśmy na taras, przyniosłam lemoniadę i jakieś przekąski. Posiedzieliśmy razem kilka godzin i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Chłopacy rozmawiali o meczu, a ja z Anto w sumie to o niczym Anto opowiadała co się dzieje u wszystkich dziewczyn piłkarzy. Dość dawno się nie widziałyśmy miałam nadzieję, że jak Diego wyzdrowieje to się wszystkie spotkamy. Około 18 pożegnaliśmy Anto i Leo, musieli się zbierać, bo zostawili przecież dwójkę dzieci. Razem z Brazylijczykiem usiedliśmy w salonie i oglądaliśmy telewizję wtedy zadzwonił telefon Neymara, skoczył jak poparzony i szybko go odebrał. Rozmowę zakończył dość szybko słowami : ,, Już jedziemy"
- Ney co się stało ? - zapytałam zdenerwowana
- Ubieraj się jedziemy do szpitala, Diego się obudził
- O Jezu dziękuję - wstałam , założyłam jakąś pierwszą lepszą kurtkę i zaraz już siedzieliśmy w samochodzie. W szpitalu byliśmy bardzo szybko, pobiegliśmy pod salę naszego synka, z której właśnie wychodził lekarz.
- Dziękuje, że państwo tak szybko przyjechali. Mam nowe wieści zapraszam.
- A nie mogę zobaczyć małego ? - zapytałam szybko
- Na razie jest badany, za chwilę państwa wpuszczę - podążyliśmy do gabinetu i zajęliśmy swoje miejsca. - No więc jak już wiecie wasz synek się obudził. Jest już w lepszym stanie, dobrze reaguję na nasze leki i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Za około półtora tygodnia będziemy mogli go wypisać. 
- Czyli wszystko będzie w porządku ? - zapytał Brazylijczyk głosem pełnym nadziei 
- Mamy taką nadzieję panie Da Silva - po rozmowie z lekarzem, od razu poszliśmy do małego, kiedy weszliśmy był podłączony do mniejszej ilości maszyn i miał otwarte oczka. Podbiegła do niego i pocałowałam w główkę, był taki zmęczony i smutny, ale kiedy nas zobaczył widać lekki uśmiech na jego twarzy. Posiedzieliśmy z nim chyba z godzinę póki lekarz nie kazał nam wyjść. Bardzo tego nie chciałam, ale nie mogłam tam zostać niestety. Byłam taka szczęśliwa Brazylijczyk również. Już trochę spokojniejsi mogliśmy wrócić do domu. Około 23 położyliśmy się spać, bo mieliśmy w planach spędzić jutrzejszy cały dzień w szpitalu. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w wymarzoną krainę Morfeusza. 




Dwa tygodnie później 


Od prawie tygodnia nasz maluszek jest już z nami w domu. Obchodzimy się z nim jak z jajkiem strasznie się boimy żeby nic podobnego do ostatniego wydarzenia się nie stało. Neymar zamontował bramkę na schody. Wszystkie wyniki wykazały, że z główką Diego jest w porządku nie ma żadnych powikłań. Wczoraj było przyjęcie powitalne, przyszli wszyscy nasi znajomi. Nareszcie wraz z Brazylijczykiem odzyskaliśmy siły i chęć do życia. Neymar wrócił na treningi, a ja zaczęłam szukać pracy, postanowiliśmy zapisać małego do prywatnego żłobka, w którym zapisane są dzieci Leo i Luisa. Wszyscy przyjaciele i rodzina Neya nam pomagają. Jestem strasznie z tego powodu szczęśliwa. Razem z Neyem wyznaczyliśmy datę ślubu. Odbędzie się on 13 czerwca w moje urodziny na plaży w Barcelonie. Zostało nam pół roku, ale już się cieszymy bardzo. Ceremonia będzie skromna, za to wesele jak to Neymar powiedział ma być huczne i głośne żeby cała Barcelona słyszała. Nie sprzeciwiam się niech robi co chcę, ja jedynie cieszę się z tego powodu, że w końcu więzy małżeńskie połączą mnie i Neya. Diego będzie miał wtedy już półtora roku także będzie tańczyć i bawić się razem z nami całą noc. Ze swojej rodziny zaproszę jedynie swoje siostry i rodziców chociaż wątpię, że przylecą. Nie odzywali się nawet słowem do mnie nawet jak dostali wiadomość o wypadku Diego. Jest mi przykro z tego powodu, ale mam druga rodzinę która kocha mnie najbardziej na świecie. W dniu wesela ukończę 22 lata idealny wiem na ślub zawsze marzyłam, o tym żeby wziąć ślub w swoje urodziny i to się właśnie spełni dzięki Neyowi. Jest Piątek dzisiaj razem z Diego wybieramy się na mecz Barcelony i Atletico Madryt, który odbędzie się na Camp Nou. Neymara już nie ma. Nałożyłam koszulkę z numerem 11, a Diego miał na sobie cały komplet z Barcelony wyglądał przesłodko. Około 17 wyjechaliśmy z domu żeby być trochę wcześniej. Neymar dzisiaj chciał wziąć Diego i Daviego do zdjęcia z drużyną. Tak Davi i Carol też będą z nami.Na stadionie byliśmy trochę po 17 weszliśmy wejściem dla piłkarzy, ponieważ mieliśmy przepustki. Na siedzeniach dla rodziny siedziała już Carol i Davi kiedy blondynek nas zobaczył od razu do nas podbiegł
- Cześć ciociu - przywitał się ze mną 
- Hej Davi- dałam mu buziaka w policzek i potem przywitałam się z Carol, usiadłam obok niej i postawiłam sobie między nogami Diego. Davi biegał na około nas i cały czas pytał kiedy tata wyjdzie.
- Jak tam przygotowania ? - zapytała Carol
- Jeszcze dużo czasu, ale dobrze, już mamy miejsce i datę
- Serio ? Kiedy jak i gdzie ? - zadawała bardzo dużo pytań, odpowiedziałam na wszystkie. Była bardzo szczęśliwa z powodu naszego szczęścia. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. - Kurdę ślub w swoje urodziny ? Ekstra pomysł na prawdę. Zazdroszczę ci.
- Wierzę, że i ciebie spotka takie szczęście - przytuliłam ją i nawet nie zauważyłam kiedy na boisko zaczęli wybiegać piłkarze obu drużyn. Diego zaczął skakać kiedy zobaczył Neymara jak do niego macha, od razu mu odmachał. Po wstępnym przywitaniu drużyn, Ney podbiegł do nas wziął na ręce Diego, a druga ręką złapał Daviego i pobiegli szybko do zdjęcia. Kiedy już było po przybiegł do nas oddał dzieci i pocałował mnie szybko w usta, szepcząc mi do ucha
- Wygram to dla was - i zaraz pobiegł już do reszty drużyny, nawet nie zdążyłam odpowiedzieć. Usiadłam na miejscu i z wielkim zainteresowaniem oglądałam co się działo podczas meczu. Wynik końcowy to 2:1 dla Barcelony, skakałam z radości, Ney strzelił jedną bramkę, druga Leo oczywiście. Po meczu postanowiliśmy wszyscy wyjść na kolację do jednej z ulubionych restauracji piłkarzy. Szybko wróciliśmy do domu, przebraliśmy się i pojechaliśmy do restauracji gdzie już wszyscy prawie byli. Zajęłam miejsce koło Anto, obok miałam Neymara, który na kolanach trzymał Diego. Jedzenie było przepyszne, w pewnym momencie wstał Neymar i powiedział, że musi coś ogłosić nawet w sumie nie wiedziałam o co mu chodzi z zaciekawieniem patrzyłam na niego. Po chwili wszystko było już jasne....





No kochani to już prawie ostatni rozdział z przykrością mówię, że muszę zakończyć te opowiadanie, ponieważ nie mam czasu go prowadzić iż mam maturę, ale zastanowię się nad utworzeniem nowego, ale to już po maturze. Nie zostawię tego opowiadania nieskończonego i później skończę, bo nie lubię niezakończonych spraw. Dziękuje wszystkim czytelnikom, którzy razem ze mną śledzili i śledzą losy Is i Neymara. Jestem wdzięczna za każdy komentarz, który pojawiał się pod rozdziałem. No nic na razie nie będę się rozpisywać. Do następnego <3 <3 <3 

35 komentarzy = 38 rozdział